Zapewne część z Was zna ten sposób oksydowania, jednak z racji, że nie wszyscy o nim słyszeli opiszę pokrótce jak ja to robię.
Do szczęścia potrzeba nam będzie ( podaję tutaj przygotowanie roztworu w 1litrze wody )
1) Roztwór
-na 1 litr wody
-600g sody kaustycznej
-200g saletry potasowej
Składniki, dla leniwych lub nie mających dostępu, można zakupić w znanym serwisie aukcyjnym, lub popytać w sklepie ogrodniczym lub z nawozami, paszami, sekatorami i grabiami. U mnie na wsi potrzebne składniki są w takich właśnie sklepach.
Soda ok 7 zł za 600g
Saletra 17 zł 3 kg.
W razie niemożności dostania sody możemy zaopatrzyć się w Krecika do udrażniania kanalizacji. Mamy to samo.
2) Naczynie
Tylko i wyłącznie garnek emaliowany wewnątrz z tym, że zwróćcie uwagę na to aby od strony wewnętrznej nie miał odprysków emalii.
3) Butla gazowa ze "słoneczkiem" do gotowania ( z tego względu aby można było cały zabieg przeprowadzić w miarę możliwości na dworze ponieważ wydzielają się żrące opary.
4) Gumowe rękawiczki ( jednorazówki najlepiej kilka par )
5) Stare ubranie
6) OKULARY - nie żartuję w tym momencie ( sam nigdy ich nie zakładam nawet gdy coś szlifuję szlifierką, ale w tym przypadku nie ma żartów )
Co do roztworu:
Wsypujemy do naszego naczynia wymaganą ilość składników saletra i soda, następnie mieszamy na sucho oba składniki, po ich wymieszaniu ostrożnie wlewamy odpowiednią ilość wody ( zauważycie, że po wlaniu nawet zimnej wody ta pod wpływem reakcji bez wcześniejszego podgrzewania zagrzeje się do temp. ok 40 stc. )
Ja w tym momencie zawsze mierzę sobie lub zaznaczam odległość od lustra wody do krawędzi naczynia w takim celu aby później dolać wody, która z biegiem czasu będzie wyparowywać. Należało by to zrobić również po zanurzeniu detali tak aby później gdy już będziemy gotować móc dolewać wody aby utrzymać w miarę takie samo stężenie.
UWAGA!!!
Gotujący się roztwór dość mocno pryska jeśli dolewamy do niego wody celem uzupełnienia.
Stawiamy na naszej podręcznej kuchence i odpalamy czekając aż roztwór zacznie się gotować.
Co do elementów czernionych:
Z reguły szkiełkuję je najpierw aby pozbyć się wszelkich zanieczyszczeń, gdyż jest to warunkiem powodzenia całej operacji. Fakt faktem powierzchnia oksydowanych elementów musi być wolna od jakichkolwiek zabrudzeń, rdzy lub innych ustrojstw. Ważne jest aby były one DOKŁADNIE ODTŁUSZONE ( starać się nie dotykać nawet gołymi rękoma ) ostatnio używałem kąpieli przy użyciu pędzelka w acetonie czy izopropanolu.
Takie odtłuszczone elementy możemy wrzucić do gotującego się roztworu. Co kilkanaście minut warto zamieszać w naszej zupce co by każdy oksydowany element z każdej strony nabrał głębokiej czerni.
Osobiście do dużych elementów które oksyduję mocuję drut wiązałkowy który wystaje z garnka po to aby podczas procesu móc unieść element lub przekręcić go.
Czas oksydowania nie znany ale na pewno nie dłużej niż 1 godz. z resztą będziecie widzieć jakiego koloru są elementy podczas gotowania. Niektóre stale czernią się już po kilku minutach.
Po ugotowaniu, elementy należy DOKŁADNIE umyć pod bieżącą wodą. Będziecie czuć, że są one jakby śliskie ( jak ryba ) należy dotąd myć aby w 100% pozbyć się tej mazi w każdym miejscu. Po osuszeniu wytrzeć lub wysuszyć. Dostajemy wtedy matową powierzchnię, jednak jeśli chcieli byśmy uzyskać nieco połysku po prostu trochę polerujemy jakimiś starymi kalesonami czy czymś tam.
Osobiście po osuszeniu wszystko psikam WD40.
W najbliższym czasie opis uzupełnię fotkami,
alem się upisał......
_________________
Awo T, Iż-49, 2x Sinson sr2, SHL M11, Jawa 50 Mustang.
Pozdrawiam Łukasz