Któryś z kolegów krzyknął, że TERAZ i ruszam w prawo przed ciężarówkę która skręca w nasz wyjazd.
Ruszyłem ale nie wskoczyłem od razu na pas ruchu, tylko rozpęd poboczem. Patrzę w lusterko i włos mi się zjeżył. Chłopaki wpakowali się za mną
a koleś z ciężarówki (jakieś stare sfatygowane auto) jedzie wprost! Poszły ręce w górę i chyba klakson Piotra z tyłu bo on miał podbramkówkę. Było 'gorąco'...
Koleś się pokapował, że wprowadził nas w błąd mając włączony cały czas prawy kierunkowskaz. I co zrobił dalej? Włączył awaryjne!
To była najbardziej podbramkowa sytuacja naszego wyjazdu...
Dla mnie był to dowód na czuwanie dobrych aniołów nade mną

I namacalny dowód na konieczność stosowania zasady ograniczonego zaufania.
Krzyśkowi należy się gigantyczna flacha ode mnie. Mogę powiedzieć, że życie mi uratował i to dosłownie.
Ruch duży na drodze, w którą próbujemy się wbić z zupełnie bocznej szutrowej drogi.
Widać gruzowik, który mryga w prawo i jedzie nie za szybko - w domyśle zaraz zwolni i będzie skręcał w naszą drogę,
więc robi się przestrzeń na wjechanie na drogę.
Odwracam głowę, Łukasz rusza i wbija się. Ja już mam zrobić to samo, a za plecami słyszę: "Uważaj!"
Zdążyłem wcisnąć sprzęgło i motocykl dzięki temu nie ruszył...
w tym momencie poczułem podmuch przejeżdżającej ciężarówki, mijającej kołem moje przednie koło o dwa cale.
Wbiłbym się idealnie pod tego grata, który nie miał zamiaru skręcać, jak błędnie odczytałem z jego kierunkowskazu.
Popas w Starych Trokach.
Praktyka podróżnicza, kazała pakować się tak, aby móc w miarę sprawnie i bez poważniejszego rozjuczania motocykla,
dostać się do zasobów spożywczych. Dzięki temu i wcześniej wymienionej plandeczce, mieliśmy możliwość zrobienia
szybkiego popasu.
Rano pakując konserwy, przywiezione nam z Polski przez chłopaków zawinięte w reklamówce, nie zwróciłem uwagi,
że jedna z nich jest praktycznie pusta... Poza tłuszczem, który w niej pozostał.
Na dołkach i przy dużej temperaturze powietrza, zawartość tej konserwy przepięknie rozpłynęła się po wnętrzu mojej sakwy
Na szczęście tłuszcz nie wytaplał wszystkiego, ale był trudny do usunięcia - lepiło się prawie wszystko.
Mimo tej nie miłej niespodzianki - plandekowy stół był dobrym i smacznym rozwiązaniem obiadopodobnym

Nasz 'ojciec przewodnik' (LukS) ogarniał nawigację wzorcowo i mimo, kilku nawrotek doprowadzał nas, tam gdzie planowaliśmy.
A w myśl zasady myli się przewodnik, myli się całe stado, parę razy zakręciliśmy się na drodze - ryzyko zawodowe
W Trokach miejscówkę, którą trafiliśmy na biwak tego wieczora, była innego rodzaju doświadczeniem:
środek miasta, nad samym jeziorem z widokiem na zamek.
Były plusy i minusy tej lokalizacji, ale to mogliśmy ocenić dopiero dnia następnego.
Pozostawiliśmy motocykle z dobytkiem nierozpakowane i ruszyliśmy w miasto.