Nie było "ostrego gazowania" na tym wyjeździe.
Awaria przydarzyła się w Radomiu.
Wyjeżdżając po zakupach spod sklepu miałem zonk na krzyżówce bo STOP a tu motor jedzie mimo wciśniętego do oporu sprzęgła.
Podciągnąłem potem linkę i się jakoś dojechało na miejsce choć już zupełnie inaczej.
Kłopoty były na rajdzie bo raz ciągnęło a raz się dało zatrzymać normalnie.
A z czasem coraz gorzej aż nie zdążyłem wrzucić na luz (z ręki) i silnik zgasł na minimalnych obrotach i się zablokował.
Ten kawałek sprężyny też go nieźle hamował (co czułem) co widać po niebieskim kolorze na startym drucie.
Sprężyny mają już boczne przytarcia. Zużyły się przez tyle lat poprzedników i mojego użytkowania.
Sprawa jest w ukosowaniu się tarczy ruchomej na rozbitych otworach co przekłada się na ruchy sprężyn w "miskach" koła zamachowego i ich przycieranie.
Pocieniony drut, zmęczenie i "pęknęło" się jednej.
Dodatkowe rowki ustalające w tarczy oczywiście mogą pomóc.
Po awarii różne pomysły przychodziły do głowy mnie i kolegom.
- tłok złapał (choć nie mógł i nie złapał),
- coś się odkręciło i zablokowało wał,
- wał się przekręcił
Jednak kiedy koledzy jedzą pieczyste, popijają złociste , gawędzą i jeszcze dokuczają co rusz to odchodzi ochota na walkę z wiatrakami a dodatkowo przy pustym burczącym brzuchu.
Zrobiłem jak południowcy czyli "maniana" co wyszło mi na zdrowie
