21. Czwartek
50:50
Michał oraz Łukasz dotarli do Nowego Tomyśla około 19, niestety aura nie była sprzyjająca. W zachodniej Wielkopolsce od rana siąpił deszcz, raz mocniej a raz słabiej. Będąc około 80 km od Nowego Tomyśla dostałem info że Łukasz ma kłopoty z silnikiem, zerwały mu się śruby w silniku, tak więc zorganizowałem wykrętaki i przyszykowałem warsztat na przyjęcie chorego pacjenta. W tym zakupiłem siatkę browarków.
Problemem okazały się trzy urwane śruby, oraz cieknący simmering pod prądnicy, Z simmeringiem poszło gładko, tym bardziej że nie trzeba było wyciągać silnika z ramy, co niestety okazało się konieczne, aby usunąć resztki śrub pozostałych w silniku. I jak w przypadku Turista wyciągnięcie silnika to szybka sprawa, tak Sport dał nam znać o swojej zawiłej budowie, dodatkowo mocowanie sakw Łukasza nie ułatwiło nam sprawy. Ten dzień mimo wszystko był naszym dniem, nie mówiąc już że miałem akurat taki simmering na stanie. Skończyliśmy około 1 w nocy. I nadszedł dzień następny który nie należał już do nas....
22. Piątek
To nie był nasz dzień......
Najedzeni, pełni sił oraz zapału ruszamy, i już po pierwszych parku km okazuję się że nasza prędkość przelotowa jest w granicach 50 km/h. Powodem jest mój Turist, który po prostu szybciej nie może. Tak więc decydujemy się na roszadę: ja oddaje pasażera a w zamian dostaje bagaże. Tak więc Michał od tego czasu praktycznie do końca wyprawy ma towarzysza, a w zasadzie Towarzyszkę. Dodatkowo okazuję się że mój silnik piekielnie się grzeje, cała wina spada na nowy komplet naprawczy gaźnika, a dokładnie na iglicę i rozpylacz ( jakość dopasowania ).
Korzystając z zaproszenia od kolegi Adama ( Lag ) robimy sobie małą przerwę na kawę. W miedzy czasie mój silnik poddaje testowi Cykora* niestety nie przechodzi go pomyślnie. Tak więc korzystając z przerwy silnik stygnie a my gonieni presją czasu postanawiamy jechać dalej. Pożegnawszy Adama oraz jego żone ruszamy dalej. 30 km przed Kostrzynem, i tu nagle zgrzyt i pisk, tłoka łapie mi cylinder. Szybki wciskam sprzęgło i kieruję się na pobocze, dodatkową presję wywierają Tiry poruszające się krajówką. Łukasz widząc awarie cofa się i na pytanie co się stało słyszy : zatarty tłok. "Umarł w butach" myślę sobie, ale próbuję kopnąć silnik - obraca się - Uff jest szansa. Zmieniamy ustawienia gaźnika w którym na pływak dajemy nakrętkę M8, przez co mieszanka będzie bogatsza, i nadzieja że silnik nie będzie się grzał. Zmiana świecy i próbujemy jechać. Z tym że nie tak ostro jak przedtem, przez co nasza droga przypomina tułaczkę w nieskończoności. W końcu mijamy granicę, i z każdym km nadzieja za dotarcie o własnych siłach jest większa.
Niby Niemieckie drogi są takie ładne równe i proste, no i są takie ale Łukaszowi mimo wszystko brakuje zakrętów, górek i wszelakiej maści urozmaicenia na drodze, co znów dostarcza mu mój awo w postaci dymiącej odmy - co mam powiedzieć, kolejny nieplanowany postój a jest już po 20 ( planowany czas dojazdu był na 15-17 ). Kolejną przygodą uświadczył nas awo Łukasza, który na około 15-20km przed celem złapał pane w przednim kole. Była pompka, były łatki, no i były łyżki a wiec i w końcu koło też było zdatne do jazdy. Było już po 21 więc przegrzanie nie było mi straszne.
Akurat Niemiecka reprezentacja strzeliła kolejną bramkę jak nasza delegacja z Polski dotarła do Danewitz. Błysk fleszy, pamiątkowe zdjęcia oraz uściski z kolegami poznanymi przed roku. W końcu i nasi koledzy z Szczecina się nas doczekali. Oj lało się piwo tego wieczoru, a i żubrówka Polska się znalazła.......To zdecydowanie nie był nasz dzień
23. Sobota
Nasz dzień......
Tyle Awo-ków w jednym miejscu jest tylko w Danewitz, a w środ nich niezliczone ilości patentów, wynalazków, unikatowych części oraz pomysłów. Aż trudno oko nacieszyć. Stąd pewnie na moich zdjęciach są tylko jakieś szczegóły, aby nie zapomnieć, aby zrobić coś podobnego, aby......
W planach dnia był wyjazd na tor Crossowy w którym udział brały AWO RS oraz który bardziej mocniejszy AWO ( drugie miejsce Turist, chyba z pojemnością 350 ccm )
Po powrocie oraz rozmyślaniu nad dolegliwością mojego silnika, padł pomysł, zresztą podsunięty od niemieckiego kolegi Jędrusia, aby sprawdzić zapłon. Nie wiem skąd i jak, ale dwa razy to sprawdzałem u siebie, miałem z 30 stopni za szybko ( chyba za szybko, albo wolno?? generalnie w cholerę nie tak jak powinno być!!! ) przy tak zwanej okazji wyszło że jeden z kabli dochodzących do płytki przerywacza jest za długi i tarł o wirnik ( lub przyspieszacz ). Jak i w zeszłym tak i teraz był warsztat na placu zlotu, a więc udałem się z prośbą o zlutowanie prawie przerwanego przewodu, niestety lutownicy nie było na stanie.......za to była w domu, a bus na parkingu. Jędruś ja oraz szef warsztatu pojechaliśmy zlutować kabel. "Bike-serwis" taki napis widnieje przed domem a na podwórku niezliczona ilość pojazdów : Trabanty, Wartburgi, MZ, Simson ( te już w garażach/szopkach/komórkach/skrytkach, a i pewnie w pawlaczu coś by się znalazło ) nawet nasz Maluch stał skudlony gdzieś na końcu podwórka. Kabel zlutowany - Hura!!
Iskrownik znalazł się na swoim miejscu i awo dostał nowe życie - tak jakby doszło mu z 10 koni. Rozpoczęliśmy kolejny wieczór integracji, tym razem z koncertami.....
24. Niedziela
To też był nasz dzień - ale..........
Pełni pomysłów wracamy do domu. Pierwsze km mijają nam dość szybko gdyż droga jest już znajoma, a i mój awo pociska szybciej ( z początku 65-70). Po 20 km czas na test Cykora*, Pozytywny!!! więc ruszamy bez zastanowienia dalej. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie jakie męki przeżywał Łukasz i Michał, wlokąc się za mną te 50km/h - Sorry chłopaki!! Kostrzyn, awo nie zdaje testu Cykora. Głowa pełna pomysłów jest nadal, a że w Polsce jesteśmy to i z kreatywnością lepiej. Tak więc z kompresora na stacji BP robimy dmuchawę i awo w mig jest chłodny i gotowy do jazdy. Kolejną przerwą jest małe odbicie z trasy, Być w okolicach Międzyrzecza i nie zobaczyć MRU to grzech. Więc zakopujemy się z Łukaszem z 30 m pod ziemie, ale tam jest rześkie powietrze. W końcu Nowy Tomyśl i pożegnanie, co wiąże się też z odebraniem pasażera i zamianą bagażu.
Awo miał prędkość przelotową miejscami 80km/h niby ok ale.......... trzeba nad tym przysiąść.
Chłopaki pojechali dalej, moja przygoda z 16 Sommerpraty Danewitz się skończyła, ale nie dla nich. Pewnie gdzieś popijają browarka w centralnej Polsce i klną jak to wolno musieli jechać hehe
Dzięki chłopaki że udało wam się dotrzeć, że wam się chciało, dzięki za nerwy. Robercie, Michale Łukaszu Adamie, oraz drugi Adamie za pyszną kawę Dzięki !!!!!!
* Test Cykora - sprawdzenie temperatury silnika: naślinić palec i dotknąć korpus cylindra w miejscu pod cylinder. Gotująca ślina świadczy o przegrzanym silniku.